Przygotował Radosław Leniarski,
dziennikarz Gazety Wyborczej
- Z własnej przeszłości odkopałam dużo złego o sobie, ale też znalazłam przyczyny niektórych zachowań. Miały swoje początki w moim dzieciństwie. To wszystko dało mi dużo samoświadomości. Jakkolwiek banalnie to brzmi, chcę być lepszym człowiekiem - mówi w „Wysokich Obcasach” Magdalena Gorzkowska, olimpijka, była lekkoatletka, biegaczka między innymi w sztafecie 4x400 m, uczestniczka zeszłorocznej wyprawy zimowej na K2.

To nieoczywiste konsekwencje próby pierwszego zimowego zdobycia szczytu. Trzeba tu przyznać, że Gorzkowska znalazła się pod niezdobytym zimą szczytem w dramatycznej chwili. Wielka grupa wspinaczy zagięła parol na groźną górę, ostatni niezdobyty o tej porze roku ośmiotysięcznik. Polka – można powiedzieć, amatorka w tym fachu – była bezpośrednim świadkiem śmierci jednego ze wspinaczy, drugi zginął niedaleko od niej, a jeszcze trzej, których poznała w bazie, zmarli w drodze na szczyt. Na koniec doszło do ostrego spięcia z grupą Nepalczyków (którzy ostatecznie zdobyli K2 zimą) o niebezpieczne praktyki utrudniające drogę na szczyt innym.

W tym czasie w Polsce o Gorzkowskiej mówiło się głównie szyderczo, ponieważ uczestniczyła w zimowej wyprawie na szczyt, która niejako prawem dziedziczenia powinna być polska. To Polacy powinni zdobyć zimą K2, bo to Polacy wymyślili zimowy himalaizm i byli najbardziej zdeterminowani, by podjąć ostatnie wielkie wyzwanie w najwyższych górach.

- Wróciłam z tej góry w bardzo złym stanie psychicznym, mimo że nie było tego po mnie widać. Przez miesiąc siedziałam w domu, budziłam się codziennie i nie widziałam sensu w tym, co robię. Wstawałam, siadałam na kanapie i nie mogłam się do niczego zabrać. Ani do pracy, ani do prowadzenia treningów. To był wszechogarniający bezsens. Ta wyprawa wyssała ze mnie sens realizacji mojej pasji – powiedziała Gorzkowska.

W wywiadzie sporo jest o pokonywaniu przeszkód w życiu, nie tylko w górach. Ale o tym być może ktoś jeszcze napisze w innym newsletterze. My trzymajmy się gór.

Jak donoszą nasi dziennikarze w Zakopanem, w Tatry wraca deszcz i chłód. Już w ten weekend skończy się czas bezchmurnego nieba i upałów. Jeszcze dziś w Zakopanem, Dolinie Chochołowskiej i Dolinie Kościeliskiej termometry dobiją do niemal 30 st. C w cieniu. Gorąco będzie także w Morskim Oku (26 st. C) czy Dolinie Pięciu Stawów Polskich (22 st. C). Ale już od soboty (06.08) turyści wybierający się w góry będą musieli zabrać ze sobą cieplejszy strój i peleryny, bowiem opady deszczu zapowiadane są w całych Tatrach. Będzie też chłodniej - w rejonie Morskiego Oka i Dolinie Pięciu Stawów Polskich termometry wskażą 20 st. C, natomiast na Kasprowym Wierchu i Rysach - maksymalnie 13 st. C. Cóż, idealnie na uczestniczenie w 56. Sabałowych Bajaniach lub w 26. Festiwalu Folkloru Góralskiego (obie imprezy zaczęły się dziś). Bo jeśli chodzi o góry, trzeba uważać - nieustająco. Kilka dni temu zginął na miejscu 46-letni Polak wspinający się z partnerką w masywie Gerlacha, najwyższego szczytu Karpat. Wybrali się na Kvetnicovą vežę (2433 m n.p.m.), górującą nad Gerlachowskim Kotłem i Doliną Wielicką, w grani bocznej odchodzącej od Małego Gerlacha. Schodzili eksponowanym terenem bez ubezpieczenia liną. Mężczyzna poślizgnął się i spadł niemal pionową ścianą około 50 metrów. Zginął na miejscu.

Niewiele lepsza pogoda będzie w Beskidach. Ale cóż, i tak na otwarcie nowej, napowietrznej ścieżki przyrodniczo-edukacyjnej (długość ok. 1,3 km), po której turyści będą wędrowali w koronach drzew aż do 33-metrowej wieży widokowej na szczycie, trzeba zaczekać. Widoki - i te na Beskidy, i te na Tatry - będą zapierać dech. Dopiero jednak za półtora roku. Zaczekamy. W końcu ludzie byli w okolicy nawet 15 tysięcy lat temu, mamy wreszcie dowód. Właśnie w Tatrach Bielskich, w Jaskini nad Huczawą, archeolodzy odkryli kilkaset ostrzy broni miotanej, fragment kamiennej lampki, kościane igły i wiele kości upolowanych zwierząt sprzed kilkunastu tysięcy lat. Jaskinia była dla ówczesnych ludzi idealna do zamieszkania. Ma tylko 14 metrów głębokości, zwrócona jest w stronę słońca, co w epoce lodowcowej zapewniało mieszkańcom więcej ciepła. Znajdujące się w jej wnętrzu pionowe szczeliny odprowadzały dym z ogniska. - Narzędzia należą do kultury magdaleńskiej o koneksjach zachodnioeuropejskich - mówi prof. Paweł Valde-Nowak z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie i podkreśla, że obozowisko miało charakter sezonowy. Czyli jednak cepry. Kolejne prace naukowcy rozpoczną we wrześniu w Dolinie Kościeliskiej, w jednej z Jaskiń Pawlikowskiego. Może znajdą ślady paleolitycznych górali. 
Na Topie



1.
2.
3.
Polecamy

Masz uwagi do newslettera? Chcesz podzielić się swoją opinią lub wrażeniami? Napisz do mnie: radoslaw.leniarski@agora.pl lub odpowiedz na tę wiadomość.
Podziel się   tym newsletterem ze swoimi znajomymi.
 
Podoba Ci się ten newsletter? Możesz zapisać się na wiele innych. Do wyboru m.in. Optymistyczny Michała Nogasia, zwierzęcy, technologiczny czy zdrowotny. Wybierz i trzymaj rękę na pulsie!

Zapisz się >>

Wypróbuj naszą aplikację:
Newsletter wysłany na zamówienie użytkownika przez Agorę Spółkę Akcyjną z siedzibą w Warszawie, 00-732 Warszawa, ul. Czerska 8/10, wpisaną do rejestru przedsiębiorców prowadzonego przez Sąd Rejonowy dla m. st. Warszawy, Wydział XIII Krajowego Rejestru Sądowego pod numerem KRS 59944, kapitał zakładowy w wysokości: 46.580.831.00 zł, wpłacony w całości, NIP 526-030-56-44, adres serwisu korporacyjnego www.agora.pl. Wszelkie zapytania i uwagi dotyczące Newslettera proszę kierować pod adres: pomoc@wyborcza.pl.W celu rezygnacji z newslettera, użyj tego linka