W nowym roku szkolnym stare problemy
Po drugim tygodniu w szkole, przybywa zakażonych koronawirusem. Chodzi o dwie podstawówki i technikum w województwie śląskim, kilka placówek na Dolnym Śląsku, czternaście w Wielkopolsce i trzy szkoły w Warszawie.
Jak pisze w "Gazecie Stołecznej" Małgorzata Zubik, niektórzy rodzice narzekają, że w szkołach nie obowiązują restrykcje dla niezaszczepionych uczniów: pan Łukasz uważa, że to ci bez szczepionki powinni udać się na nauczanie zdalne, w przypadku wykrycia zakażenia w ich klasie. Reszta - czyli zaszczepieni - powinni zostać w szkole.
Na to nie zgadza się minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek: - Jeśli pojawia się sytuacja, że trzeba z uwagi na ognisko zakaźne kierować dzieci na naukę zdalną, to kierujemy całą klasę na kilka lub kilkanaście dni, bez dzielenia na zaszczepione i niezaszczepione. Nie ma podziału dzieci na zaszczepione i niezaszczepione. Na to nie pozwalam - mówił i podkreślał, że komunikat w tej sprawie otrzymają kuratorzy oświaty.
Mało chętnych na szczepienia w szkołach
Tymczasem od poniedziałku mają rozpocząć się szczepienia w szkołach. Ma potrwać od 13 do 17 września. Szczepienia odbędą się na terenie szkół albo w punktach szczepień. To dyrektorzy zdecydują, czy zorganizują punkt w swojej placówce, czy dowiozą chętnych uczniów na szczepienie.
Ale zainteresowanie zgłaszane przez rodziców jest niewielkie: 3 tys. uczniów w Warszawie, kilkuset w Poznaniu kilkudziesięciu w Nowym Sączu. Skąd to niepowodzenie akcji? - Zaszczepionych jest ponad 20,1 tys. młodych w wieku 12-19 lat. To niemal 60 proc. młodych ludzi uprawnionych do przyjęcia preparatu przeciw COVID-19 - informuje poznański ratusz.
Nauczycieli wciąż brakuje
Innym zmartwieniem jest wciąż dotkliwy brak kadry. W kuratoryjnych bankach ofert wciąż wisi 10 tys. ogłoszeń o pracę. Dyrektorzy radzą sobie, jak mogą. Korzystają ze sposobu wypracowanego przez kilka ostatnich lat, od czasów reformy Anny Zalewskiej. - Dają nauczycielom po półtora etatu. Zaczyna być jak z lekarzami, którzy pracują w kilku placówkach od rana do wieczora - tłumaczy jeden z dyrektorów Oldze Szpunar z krakowskiej "Wyborczej". A gdy i to okazuje się za mało, dyrektorzy rozpisują nauczycielom zastępstwa. Formalnie nie mogą pracować przy tablicy więcej niż 27 godzin, ale zastępstwa się do tego nie wliczają.
Wiceszef ZNP Krzysztof Baszczyński mówił niedawno "Wyborczej", że mamy pierwszy rok, kiedy do szkół prawie w ogóle nie zgłosiła się młoda kadra. - Nie pojawili się w nich absolwenci szkół wyższych. A stara kadra ucieka, bo nie może wytrzymać tego, co się dzieje.
***
Na wyborcza.pl/edukacja znajdziesz wszystkie nasze teksty poświęcone szkole>>
|