Prorosyjscy separatyści od kilku dni chwalą się, że wspiera ich sam Steven Seagal.
Przebrzmiały gwiazdor kina akcji pojechał do Donbasu, gdzie fotografował się na tle obozu dla ukraińskich jeńców w Ołeniwce, zafrasowany spoglądał na szrapnel i wykorzystywał swoją ekspercką - nabytą na planach filmowych licznych filmów klasy C - wiedzę na temat broni.
Udzielił też kilku wywiadów, w których oskarżał ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego o zbrodnie wojenne, a ukraińskich jeńców, którzy zginęli w bombardowaniu obozu 29 lipca, nazywał "nazistami". I zapowiedział, że realizuje film dokumentalny, w którym opowie światu "prawdę" na temat rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Steven Seagal traci ostatnich fanów
Seagal od kilku dni jest więc w ogniu krytyki, a analitycy i media pytają, czy zajmuje się teraz tuszowaniem rosyjskich zbrodni wojennych.
Że Seagal jest narzędziem rosyjskiej propagandy, wiadomo od dawna. W 2016 r. przyjął z rąk Władimira Putina rosyjskie obywatelstwo i od tamtej pory wspiera rosyjski reżim bezkrytycznie, z każdą publiczną wypowiedzią grzebiąc jeszcze bardziej swoją karierę aktorską, która i tak najlepiej miała się 30 lat temu.
Jeśli jacyś wierni fani Seagala byli jeszcze w stanie patrzeć przez palce na jego przyjaźń z Putinem, to w tym tygodniu raczej przestali. Widać to np. na Twitterze, gdzie część użytkowników nawołuje, by odebrać Seagalowi amerykańskie obywatelstwo (oprócz amerykańskiego i rosyjskiego ma także serbskie) i nałożyć na niego sankcje. Kłopot w tym, że Seagal od lat mieszka w Rosji, a w USA pracuje sporadycznie.
Jeśli nawet jakaś amerykańska wytwórnia dokłada pieniądze do jego coraz tańszych filmów, to i tak powstają w Europie Wschodniej albo Azji. A Seagal pisze ich scenariusze, czasami siada na stołku reżyserskim i jeszcze produkuje. Plus - rzecz jasna - jest ich najjaśniejszą gwiazdą. Nałożenie na niego np. zakazu wjazdu do USA byłoby więc raczej symboliczne, choć z pewnością odbiłoby się głośnym echem: Seagal byłby pierwszą na świecie zachodnią gwiazdą, która poniosłaby konsekwencje swojego zapatrzenia w rosyjski reżim.
Kiedy wzywasz na pomoc Seagala
Na razie jednak krytyka spotyka go jedynie w mediach społecznościowych. Autor thrillerów Chris Holm pisze np.: "Wiesz, że twoje przedsięwzięcie napotkało problemy, jeśli wzywasz na pomoc Stevena Seagala, by wydawało się wiarygodne".
Wielu byłych fanów Seagala deklaruje, że już nigdy nie obejrzy z nim żadnego filmu (co nie jest takim znowu wyrzeczeniem, o czym wie się po seansie najnowszych produkcji z jego udziałem), inni pytają "jak nisko można upaść", a spora większość komentujących po prostu nie może uwierzyć, że Seagal znalazł się po złej stronie historii.
Seagal musi sobie zdawać sprawę z tego, że aktualnie jest w mniejszości, jeśli chodzi o wspieranie polityki Putina. Zapewne właśnie dlatego wspomniał w czasie swojej wizyty, że większość tych, którzy opisują wojnę w Ukrainie, "nie ma pojęcia, co tak naprawdę się tam dzieje".
Fotki na miejscu tragedii
Na razie życiowych wyborów Seagala nie skomentowali ani amerykańscy politycy, ani aktorzy i aktorki, którzy występowali wraz z nim na ekranie.
Głos zabrało kilka organizacji, które w Stanach Zjednoczonych zajmują się szerzeniem informacji o tym, co dzieje się w Ukrainie, i organizowaniem pomocy humanitarnej. Portal TMZ np. poprosił o komentarz organizację non profit Nova Ukraine.
"Już to, że pokazał się tam, gdzie życie straciło 50 osób, zasługuje na pogardę. To miejsce posłużyło mu za tło do zdjęć. To przykład tego, jak kariera może szorować po dnie. I jak ci, którzy zostali spisani na straty, walczą o to, by wciąż coś znaczyć, nawet jeśli oznacza to paradowanie u boku dyktatora, który przeciwstawia się USA" - komentuje przedstawiciel Nova Ukraine.
________________________
Co sądzisz o naszym newsletterze? Napisz do mnie marta.gorna@agora.pl lub odpowiedz na ten mail!
|