Powstała polska gra komputerowa o stanie wojennym pod tytułem "Martial Law". Bohater, aby dostać dla córki upragnione mandarynki, wyprawia się do miasta jak w nieznane. Po drodze mija żołnierzy, pijaków, kolejki, ale też życzliwych ludzi.
Ze stanu wojennego, którego 40. rocznica minęła prawie niepostrzeżenie w ubiegłym roku, pamiętam tylko widok z okna na śnieg i pustkę, wrażenie zupełnej ciszy, tak jakby Warszawa zamarła (to całkowite niemal wyciszenie powtórzyło się niedawno, w czasie pierwszego lockdownu). Wyławiam z pamięci transporter opancerzony i palący się koksownik, przy którym grzali się żołnierze. Pamiętam ogólne poczucie strachu i niepewności.
Kartki i koksowniki
Byłam na tyle mała, że stan wojenny tylko liznął moją świadomość. Ale na własne oczy widziałam tzw. kartki, za które można było kupować produkty nieobecne normalnie w sklepach – buty, mąkę, mięso, papier toaletowy.
Warto pamiętać, że kartki na cukier pojawiły się już w 1976 r., w tej gloryfikowanej przez niektórych dekadzie Edwarda Gierka, który owszem, nieco zmodernizował kraj i zaopatrzył go w parę zachodnich gadżetów, ale straszliwie zadłużył i doprowadził do paraliżu gospodarczego wzmocnionego przez niewydolność systemu gospodarki socjalistycznej.
Przesadna wiara w propagandę sukcesu już nieraz doprowadziła Polskę jeśli nie do upadku, to do kryzysu, by wspomnieć tzw. demokrację szlachecką z jej sarmackimi mitami, sanacyjne defilady i wolę mocy marszałka Rydza-Śmigłego, Gomułkowską małą stabilizację, wspomnianą złotą erę Gierka czy ostatnio niepobożne życzenia o Polsce za rządów PiS wstającej z kolan i ruiny.
Z telewizora sączyła się w stanie wojennym nienawistna propaganda (czy dlatego nie jestem w stanie oglądać nadawanych przez TVP „Wiadomości"?). "Dziennik Telewizyjny" trąbił, że kryzys w Polsce to wina Zachodu. Jakieś to wszystko podłe i straszne.
A dziś? Pojawiające się w internecie memy wyśmiewające sytuację w kraju i polityków, a opierające się na kadrach z filmów Stanisława Barei i innych reżyserów PRL-u, coraz bardziej pasują do naszej rzeczywistości. Niby śmiesznie, ale w sumie niewesoło.
Pokolenie cyfrowe gra w stan wojenny
Tymczasem wpadła w moje ręce, a właściwie na mojego laptopa gra komputerowa „Martial Law" („Stan wojenny"). Wbrew angielskiemu tytułowi gra jest jak najbardziej polska – wyprodukowana przez niezależne studio Fixer na podstawie pomysłu i pod kierunkiem programisty Arkadiusza „Androjusa" Nowackiego.

Z tego, co piszą jej twórcy, gra powstała w wyniku burzy mózgów podczas Gamejamu 2021 (Polski Gamedev), trwającego tydzień maratonu, na którym spotykają się online polscy twórcy gier komputerowych i ci, którzy chcą się ich tworzenia nauczyć.
Premiera „Martial Law" nastąpiła 23 grudnia ubiegłego roku, a gra jest bezpłatna i można ją pobrać na komputer przez platformę Steam.
Zaciekawiło mnie to, jak pokolenie 20- i 30-latków pokaże w grze realia początku lat 80. w Polsce – rzeczywistości, której na pewno nie poznali osobiście. „Martial Law" to gra przygodowa, która ma spory walor edukacyjny.
Wyprawa po mandarynki
Pokolenie cyfrowe nic nie wie o tamtych czasach, co pokazuje niski poziom nauczania historii najnowszej. Dowie się więc czegoś, korzystając z tej gry.
Np. tego, że aby zdobyć kilka mandarynek dla córeczki, która wymarzyła je sobie na święta, bohater gry musi rozpocząć szeroko zakrojone poszukiwania tego towaru na mieście – nie był to wówczas artykuł ogólnie dostępny, raczej ogólnie niedostępny, a zdobycie takiego smakołyku wymagało takiego samego szczęścia jak na polowaniu.
Bohater będzie się wdawał w rozmowy z nieznajomymi, którzy – w zależności od podjętej przez niego decyzji – poprowadzą go do następnych osób, które pomogą mu zdobyć upragnione mandarynki. Przy okazji i on pomoże paru innym osobom, np. w zdobyciu karpia, do którego ustawiła się kolejka, wysłucha też starszej samotnej pani, której pomoże w przedświątecznych sprawunkach.
Po drodze będzie mijał wojskowe transportery, szare bloki i liczył czas do godziny milicyjnej rozpoczynającej się o godz. 22, a trwającej do 6 rano.
„Martial Law" utrzymane jest w szarych barwach, wyczuwa się w niej smutną atmosferę biedy i absolutnego niedostatku. Ale jest w niej też płomyk nadziei – ludzie są dla siebie życzliwi, pomagają sobie nawzajem w niedoli.
Wizualnie twórcy gry zdecydowali się na tzw. pixel art, grafikę rastrową, w której obrazy tworzy się z pojedynczych pikseli. To jest być może świadome nawiązanie do estetyki gier wideo z lat 80. XX w., chociaż niekoniecznie. Jedna z najbardziej znanych gier survivalowych – „Minecraft" – również jest grą pixelową.
„Martial Law" to gra osadzona w czasach, o których wolelibyśmy zapomnieć, ale w takim kraju jak Polska lepiej jest pamiętać o przeszłości, aby uczyć się na błędach, jeśli ktoś potrafi. Gra to nieskomplikowana, ale ciekawa, którą warto polecić.
________________________
Co sądzisz o naszym newsletterze? Napisz do mnie anna.debowska@agora.pl lub odpowiedz na ten mail!
|